W ostatnich
latach w Polsce powstał całkowicie nowy rynek i pole do rozwoju
biznesów. Nowe ustawowe regulacje stworzyły rynek odpadów, w tym
odpadów komunalnych. Bagatelizowany wcześniej tzw. „śmieć”
stał się odpadem, czyli towarem posiadającym znaczną wartość
rynkową. Ogromną częścią tej wartości jest przymusowa opłata
za odbiór odpadów, jaką musi płacić każdy z mieszkańców i
przedsiębiorców generujących odpady, czyli każdy. Ten nowy
parapodatek stał się w ostatnich latach polem rozgrywki dla
biznesowych drapieżników. Kierujący się własnym interesem
przedsiębiorcy, wyczuli dobry biznes i wykorzystują każdą
możliwość do osiągnięcia swojego ekonomicznego sukcesu, czyli
własnego rozwoju i zysku. Dziś Wadowice po raz kolejny zostają
poddane próbie dobrego zarządzania i dbałości o interes gminy.
Próbie, której już w 2013 roku władze miasta nie zdały. Czy dziś
czeka nas, mieszkańców, bezradne przyglądanie się kolejnej
przegranej miasta? Czy wadowiccy radni potrafią dziś wyciągać
właściwe wnioski z tej bolesnej nauczki? Czy warto utrzymać Eko?
Trochę
historii.
W 2013 roku
na początku rozwoju rynku gospodarowania odpadami sprawująca
funkcję burmistrza Wadowic Ewa Filipiak popełniła kosztowy dla
przyszłości miasta błąd. Choć gmina Wadowice dysponowała
doskonałym przyczółkiem na tworzącym się nowym rynku odpadów, w
postaci 100% udziałów w spółce EKO prowadzącej segregację i
składowisko odpadów w Choczni, nie potrafiła wraz ze swoją ekipą
wykorzystać nadarzającej się okazji i dopuściła do przejęcia
51% udziałów w tej komunalnej spółce przez narybek drapieżny w
postaci prywatnego podmiotu spółki EMPOL z Tylmanowej. Podmiotu
przejmującego lokalne rynki odpadów w wielu regionach Polski. Na
kpinę zakrawa fakt, że gmina Wadowice z tytułu utraty pakietu
większościowego i kontroli operacyjnej nad spółką EKO nie
otrzymała ani grosza. Nie tylko tego przysłowiowego grosza, ale
realnie żadnego. Do kasy miasta nie wpłynęło kompletnie nic. To
Wadowice miały w przyszłości zapłacić za ten błąd. Już sam
ten fakt to zdrada interesu gminy. Jeśli dodać do tego porzucenie
realnej możliwości rozwoju spółki i dostosowania jej do nowej
sytuacji z 17,5 mln zł finansowaniem z bezzwrotnych środków
zewnętrznych, co stanowić miało ponad 55% całej inwestycji, to
zarzut kolosalnego błędu w gospodarowaniu majątkiem gminy jest
całkowicie zasadny. Ewie Filipiak na pospiesznie zwołanej sesji
nadzwyczajnej bez problemu udało się przekonać większość
radnych gminy Wadowice do objęcia przez firmę z Tylmanowej 51%
udziałów w wadowickiej spółce EKO. Ekozdrada stała się faktem,
zegar zapłaty przez gminę Wadowice prawdziwej ceny zaczął szybko
odliczać...
Eko
zdrada
![]() |
Archiwalna ulotka dystrybuowana przez Klinowskiego i środowiska przeciwne częściowej prywatyzacji EKO w 2013 roku. |
Jednym z
niewielu radnych, którzy protestowali przeciw tej pośpiesznej
prywatyzacji EKO był ambitny i wyrazisty Mateusz Klinowski.
Zyskujący na krytyce działań burmistrz Ewy Filipiak polityczne
punkty, radny Klinowski wraz z grupą aktywistów z różnych
środowisk współorganizował akcje medialnego protestu i na forum
komisji miejskiej wyrażał swój stanowczy protest. Dziś z
perspektywy czasu, osobiście ja sam, ale i wielu z mieszkańców,
może czuć ogromny zawód i niesmak działalnością Mateusza
Klinowskiego, który gdy tylko osiągnął swój osobisty cel, zdobył
funkcję kolejnego burmistrza Wadowic, dokonał radykalnego zwrotu i
zaczął wychwalać decyzję swojej poprzedniczki. Eko zdrajca
Klinowski nie poprzestał jednak na pochwałach dla działania
poprzedniczki w sprawie prywatyzacji Eko. Korzystając z uprawnień
władzy, sam siebie delegował na członka Rady Nadzorczej EKO, a
swojego kolegę, który zasłyną bankructwem własnej firmy, Pawła
Kopra, wyznaczył na wiceprezesa w tej samej spółce. Choć wielu
wierzyło, że to nowa jakość, tak naprawdę była to zapowiedz
katastrofy, z której zgniłymi owocami Wadowice muszą się dziś
zmierzyć.
Układ
Klinowski-Koper+panowie z Tylmanowej
Panowie
Klinowski i Koper nie posiadali żadnej wiedzy i doświadczenia w
zarządzaniu spółką ani rozeznaniem na nowym rynku odpadów.
Jedyną zaletą była ich taniość, czyli niskie oficjalne zarobki i
związane z tym oszczędności na kosztach zarządu firmy. Obaj
zachwyceni wprowadzaniem nowych porządków na gminnym składowisku
odpadów przez większościowego udziałowca, przekonywali opinię
publiczną i radnych o świetlanym rozwoju spółki i jednocześnie
krytykowali poprzednie jej władze. Wkrótce prokuratura wszczęła
śledztwo dotyczące nielegalnego składowania niebezpiecznych
odpadów na wadowickim składowisku. Rzekome nieprawidłowości i
przestępstwo miały być popełnione za czasów poprzednich władz
spółki. Zakrojone na szeroką skalę śledztwo, z udziałem wielu
specjalistycznych służb, doprowadziło do przeprowadzenia
gigantycznych prac odkrywkowych wysypisku... i umorzenia śledztwa.
Szczegółowe analizy bowiem wykazały, że tajemnicze beczki
odkopane na wysypisku zamiast zagrażających życiu i zdrowiu ludzi
substancje były pochodnymi farb, które można znaleźć w każdym
mieszkaniu. Narracja kolegów Klinowskiego i Kopra legła w gruzach i
obaj szybko nabrali wody w usta.
Pierwszy
pokaz lobbystyczny
![]() |
Nazywany w Wadowicach "sprytnym oczkiem" prawnik reprezentujący prywatny podmiot EMPOL wykazywał się na miejskich komisjach sporą dozą arogancji i wielokrotrnie pouczał wadowickich radnych. |
Prawdziwym
zaś szokiem dla mieszkańców i radnych okazało się przekazane w
maju 2016 roku żądanie większościowego udziałowca Eko spółki
EMPOL. Panowie z Tylmanowej (EMPOL) zażądali od gminy Wadowice
dofinansowania spółki EKO kwotą 4 mln złotych, ustanawiając
sierpień tego roku jako czas ultimatum. Z dodatkowych środków
panowie z Tylmanowej chcą wybudować nową nieckę na składowanie
odpadów. Zaskoczeni żądaniem miejscy radni na komisji wysłuchali,
momentami bardzo aroganckich, wystąpień przedstawiciela EMPOLu,
dowiadując się przypadkiem o fatalnym wyniku finansowym spółki za
2015 rok. Choć tani wiceprezes Paweł Koper jeszcze w październiku
2015 roku ogłaszał radnym spory zysk w EKO to firma zamknęła rok
stratą. Od tej pory tani prezes Koper nabrał wody w usta i jedyne,
co potrafi wypowiedzieć to to, że nie jest upoważniony do
wypowiadania się. Reprezentujący EMPOL prawnik stwierdził, że
przyjechali do Wadowic by zrobić tu dobry interes. Niestety ani
panowie z Tylmanowej, ani broniący ich burmistrz Klinowski nie
pokazali żadnych społecznych działań spółki EKO czy EMPOL
korzystnych dla gminy Wadowice. Nie pokazali też więzi społecznych,
wpierania lokalnych organizacji, imprez itp. Zatem to tylko dobry
biznes i ekonomiczne zyski z gospodarowania odpadami generowanymi
przez mieszkańców trzyma panów z Tylmanowej w naszej gminie.
Lobbystyczne
talenty zaczął za to uskuteczniać pryncypał Pawła Kopra, burmistrz
Klinowski. Na publicznym forum komisji, ku zaskoczeniu wielu,
burmistrz Klinowski w jednoznaczny sposób wychwalał działania
EMPOLu, bardziej przypominając lobbystę panów z Tylmanowej niż
dbającego o interes gminy Wadowice burmistrza. Sytuacja była o tyle
dziwna, że choć to burmistrz Klinowski jako jedyny władny, nie
złożył wniosku o zmianę budżetu gminy wprowadzającego 4 mln zł
i Rada Miasta nie mogła oficjalnie przegłosować lub odrzucić
wniosku burmistrza. Po kilku miesiącach EMPOL znów zażądał od
gminy Wadowice 4 mln złotych dofinansowania dla EKO, jednak
przewodniczący Rady Józef Cholewka skierował sprawę do burmistrza
Klinowskiego.
Drugi
pokaz lobbystyczny
![]() |
Połączone komisje radnych obradujące w dniu 09.09.2016. Większość radnych wstrzymała się od głosu mimo to wszystkie trzy komisje negatywnie zaopiniowały wniosek burmistrza Klinowskiego. |
Sprawy nagle
przyśpieszyły, gdy Klinowski zdobył przychylną sobie większość
w Radzie Miasta i odwołano Józefa Cholewkę z funkcji
przewodniczącego Rady Miasta. Nowym przewodniczącym, w budzących
wątpliwości prawne okolicznościach, został zwolennik burmistrza
Klinowskiego radny Robert Malik. Już po kilku dniach przewodniczący
Malik na wniosek burmistrza Klinowskiego zwołał sesję
nadzwyczajną, gdzie radni mają przegłosować… zgodę na sprzedażudziałów gminy Wadowice w spółce EKO! Sesja już w najbliższą
środę 14.09.2016 roku o godz. 15. Burmistrz Klinowski składając
projekt uchwały wyrażający zgodę na sprzedaż gminnych udziałów
w spółce EKO uzasadnił go „żywotnym interesem wspólnika”
czyli panów z Tylmanowej (!). Warto, więc zadać pytanie czyjego
interesu pilnuje burmistrz Mateusz Klinowski? W czasie połączonych
komisji komisji szybko okazało się, że burmistrz Klinowski,
planując od dawna sprzedaż udziałów gminy, zamówił wycenę
wartości spółki. Przedstawiona przez burmistrza wycena szacuje
wartość udziałów na 6,5 mln zł. To wycena niższa niż z 2013
roku gdy przed budową nowej instalacji sortowniczej 51% udziałów
„sprzedano” za 7 mln zł. Mimo to Klinowski przyznał, że chce
za 6,5 mln zł sprzedać gminne udziały w niejasnym trybie.
Przyciskany przez radnego Pawła Jansa ujawnił, że chce
przeprowadzić ofertę publiczną tyle, że w umowie spółki EKO
zapisane jest prawo pierwokupu dla wspólnika czyli EMPOLu. O tym
zapisie burmistrz Klinowski dowiedział się dopiero w czasie komisji
(!) od radnego Janasa. Widać, więc jak bardzo nieprzygotowany jest
Klinowski i mimo to lobbuje za sprzedażą gminnych udziałów i mimo
oferty publicznej to EMPOL będzie decydował czy wykupić gminne
udziały. Wartość wyceny też wzbudziła kontrowersje u radnych i
mieszkańców.
![]() |
Podpisany przez burmistrza Klinowskiego projekt uchwały, który wstrząsną wadowicka społecznością i radnymi. |
Na
połączonych komisjach w dniu 09.09.2016 (materiał wideo z powiatlive.pl cz 1 i cz 2 ) Klinowski namawiał radnych
do sprzedaży udziałów w EKO, uzasadniając że środki ze
sprzedaży udziałów zostaną przekazane na gminne drogi i inne
inwestycje. Zatem zgodnie z logiką Klinowskiego sprzedając, np.
wadowickie wodociągi i gminne nieruchomości pozyskane środki też
można by przeznaczyć na gminne drogi, które w ostateczności też
można sprzedać i środki przeznaczyć na inne cele. W ogólnej
dyskusji znów Klinowski bardziej sprawiał wrażenie nieudolnego
lobbysty interesów panów z Tylmanowej niż kierującego się dobrem
gminy burmistrza.
Wewnętrznie
sprzeczna argumentacja Klinowskiego sprowadzała się do bałamutnego
przedstawiania zalet wyzbycia się majątku gminy jako środka do
realizacji dwóch celów. Ekonomicznego i ekologicznego. Zdaniem
Klinowskiego spółka Eko, której aktualną działalność
wychwalał, nie przyniesie gminie korzyści finansowych (!). Ujemny
wynik finansowy spółki tłumaczył kosztami przerobu zwiększonego
strumienia odpadów (?), jednocześnie podkreślając, że EKO nie ma
możliwości samodzielnie startować w przetargach na odbiór odpadów
z okolicznych gmin i jest zależna od EMPOLu. Niestety nie powiedział
nic co, on jako członek Rady Nadzorczej i jego kolega Paweł Koper
jako tani wiceprezes, zrobili by to zmienić i poprawić kondycję
spółki. Zdaniem Klinowskiego wystarczy, że spółka będzie
prowadzić swą działalność, co gwarantuje miejsca pracy i efekt
ekologiczny w postaci segregowania odpadów.
Tło dla
Mateusza Klinowskiego tworzyli ludzie EMPOLu w dość arogancki
sposób wypowiadający się i pouczający wadowickich radnych.
Zresztą sam Klinowski nie stronił od obrażania radnych i gości,
wielokrotnie przerywając ich wypowiedzi.
![]() |
Uzasadnieniem do sprzedaży udziałów gminy w spółce Eko jest zdaniem burmistrza Klinowskiego "żywotne zainteresowanie wspólnika" czyli EMPOLu. |
Wypowiedzi
radnych wyrażały spore zaskoczenie, a raczej wręcz niedowierzanie,
wnioskiem burmistrza Klinowskiego o sprzedaż udziałów gminy w
spółce EKO. Wielu z radnych sugerowało, że EMPOL jako inwestor
strategiczny nie wykonał swoich zobowiązań wynikających z
zawartego porozumienia inwestycyjnego i nie rozumiało przyczyn
ujemnego wyniku finansowego za 2015 rok. Najrozsądniej wyraził się
radny Paweł Janas wnioskujący o rozważenie innych opcji w tym
wycofanie się EMPOLu ze spółki EKO i podjęcia rozmów z
okolicznymi samorządami w celu współuczestniczenia w prowadzeniu
spółki. Głos zabrali też goście, w tym poseł Kukiz'15 Józef
Brynkus, który podkreślił znaczenie nowych przepisów klauzuli in
house jako narzędzia do kontroli wysokości opłat za odbiór
odpadów. W wyniku głosowania wszystkie trzy komisje negatywnie
zaopiniowały wniosek burmistrza Klinowskiego przy wielu głosach
wstrzymujących się. Jedyne najwierniejsza z wiernych radna Aneta
Wysogląd głosowała za zgodą na sprzedaż udziałów.
Jak
Klinowski z Koprem interes gminy reprezentowali?
W tym
miejscu warto podsumować dotychczasową działalność ludzi
odpowiedzialnych za nadzorowanie, prowadzenie oraz pilnowanie
interesu gminy Wadowice w spółce EKO oraz ocenić potencjał tej
firmy do rozwoju i generowania zysku.
Słabością
samorządu, a nawet szerzej - całej klasy polityczno decydenckiej,
jest grzech arogancji i błąd ignorancji. Często ludzie, którzy
aspirują do władzy i ją osiągają determinuje tylko ich
konsekwencja w realizowaniu swojego ego zwykle w nikłym stopniu
połączona z kompetencją do zarządzania złożonymi systemami.
Jeśli do tego dołożymy krótkoterminową perspektywę od wyborów
do wyborów i cezurę lojalności jako substytut wiedzy to mamy
ułomny produkt końcowy nazywany politykiem samorządowym. W skali
lokalnej to sprawa Eko obnaża nam tę słabość.
Mateusz
Klinowski, nazwany przeze mnie w tym tekście eko zdrajcą, z racji
pełnionej funkcji miał nie tylko prawo, narzędzia, fundusze, ale i
obowiązek dbania o interes naszej gminy i mieszkańców w spółce
EKO. Dlaczego zatem popełnił grzech arogancji i błąd ignorancji,
mianując siebie samego na członka Rady Nadzorczej w EKO? Przecież
jego wiedza o działalności firm, rynku odpadów, relacjach w
biznesie była zerowa. Mimo to nie skorzystał z pomocy fachowca
tylko postawił na swoją ignorancję przeciw doświadczonym graczom?
Przecież to nie mogło się dobrze skończyć. Jednocześnie to z
lojalności swojego kolegi Pawła Kopra, uczynił substytut wiedzy, a
z taniości - zamiennik kompetencji. Z bankruta zaś zrobił
wiceprezesa spółki, który nie ma w niej nic do powiedzenia.
Dlaczego nie ogłosił konkursu na wiceprezesa i nie wybrał
fachowca? Czy taką politykę kadrową można nazwać odpowiedzialną?
Dziś, gdy burmistrz Klinowski mówi, że rozwijająca się spółka
z ogromnym potencjałem nie przyniesie gminie korzyści finansowych
to jest to w dużej mierze owoc jego działań i zaniechań oraz
pokaz jego nieudolności. Jego kolega Paweł Koper nie mógł być
sprawnym wiceprezesem i nim nie jest. Kolesiostwo nigdy nie zastąpi
kompetencji. Czas by obaj panowie rozstali się ze sprawowanymi
funkcjami. Jeśli osoby kierujące firmą w imieniu gminy nie
rozumieją, że to nie tylko wolumen przyjmowanych odpadów określa
zysk spółki to nie mają tam co robić.
Czy warto
zatrzymać Eko?
Dlaczego
warto zatrzymać spółkę EKO i podjąć starania o odzyskanie nad
nią kontroli? We wstępie opisałem, że odpad stał się towarem, a
gospodarowanie nim stało się rynkiem. Śmieć ma dziś wartość i
na tym potencjale dzięki kompetencji gmina jest w stanie wiele
zyskać. Nie tylko, gdy spółka zacznie generować zyski, ale też
gdy mieszkańcy otrzymają atrakcyjną stawkę opłat za odbiór
odpadów. Ze względów ekologicznych i społecznych niezmiernie
ważna jest też funkcja kontrolna jaką może sprawować w tej
spółce gmina.
Spółka EKO
dysponuje terenem, instalacjami i pozwoleniami, których wartość
jest ogromna i umożliwia segregację i składowanie odpadów, co
zresztą czyni. Wycena wartości niemal połowy tych udziałów na
6,5 mln zł nie oddaje jej prawdziwej wartości i potencjału do
generowania zysków. Krytycznym problemem spółki jest jej
uzależnienie od EMPOLu, a dokładnie od jego pośrednictwa w
odbieraniu od gmin odpadów. Brak samodzielności spółki EKO i
nieprzygotowanie jej do startowania w przetargach w gminach to
gigantyczny grzech zaniechania ludzi, którzy winni dbać o interes
nie tylko gminy, ale i samej spółki Eko. Bez tej możliwości
Eko jest jedynie magazynem bez działu sprzedaży. Ani Klinowski ani
Koper nigdy nie wyjaśnili dlaczego nic nie robią by to w Eko
zmienić.
Przyjęta
przez burmistrza Klinowskego, a wynikająca z deficytu kompetencji,
strategia „sprzedaj i zapomnij” to ucieczka charakterystyczna dla
urzędników obawiających się odpowiedzialności za zadanie, które
ich przerasta. Tyle, że jeśli ich przerasta to nie znaczy, że
przerasta gminę. Gmina to coś więcej niż niekompetencja
decydentów, a sprzedaż majątku gminy najczęściej nie jest
najlepszym rozwiązaniem. Prywatyzacja strategicznej infrastruktury
komunalnej budzi też olbrzymie opory społeczne. Jakie bowiem
społeczństwo ma gwarancje, że Klinowski po sprzedaży udziałów w
Eko nie uczyni z kolegi Kopra np. wiceprezesem w innej miejskiej
spółce WPWiK czyli wadowickich wodociągach i po roku zaproponuje
ich prywatyzacje? Skłonność burmistrz Klinowskiego do
wyprzedaży gminnych działek po budzących kontrowersje stawkach jest
powszechne znana. Tak jak znana jest wypowiedz z 2011 roku jeszcze
wtedy radnego Mateusza Klinowskiego, który winił starostę Jacka
Jończyka i radnych miejskich za nie rozważanie prywatyzacji
wadowickiego szpitala.
Zastanówmy się jakie cele możemy osiągnąć zatrzymując EKO?
Cel
ekonomiczny
Wbrew
twierdzeniu burmistrza Klinowskiego spółka jest w stanie generować
zyski przez wiele lat. Ze strony EMPOLu gmina podlega swoistemu
szantażowi, który wyznaczając, np. sierpniowy termin na decyzje o
budowie nowej niecki manipuluje czasem utraty zdolności przyjmowania
odpadów przez składowisko. Nawet bez nowej niecki obecne
składowisko może działać minimum kilka lat, realizując program
nadbudowy wałów. To czas na zmiany w spółce. Nawet w przyszłości,
po ewentualnej utracie zdolności do składowania odpadów, będą
działać instalacje o statusie RIPOK do segregacji odpadów i
kompostowania. Zyski z tej działalności zapewnią spółce
przetrwanie i pokryją koszty utrzymania składowiska. Odpady mogą
trafiać do Eko z całego powiatu i dopiero po sortowaniu zostać
wysłane do wysypisk w Brzeszczach lub Oświęcimiu. To nie jest
daleko, więc koszty transportu nie będą wysokie. Mogą też trafić
do pobliskich spalarni. Warto zrozumieć, że przyszłością
rynku odpadów nie są składowiska, a doskonalenie segregacji i odzysk materiałów zdatnych do ponownego wykorzystania.
Cel
ekologiczny
Nie można
pominąć też ekologicznego aspektu działania spółki Eko, a
dokładnie prowadzenia przez nią składowiska odpadów. Składowanie
odpadów, nawet wysegregowanych wiąże się z dużym i długotrwałym
ekologicznym ryzykiem dla środowiska w postaci skażenia,
szczególnie wód. Przykład porzucenia odpadów na ul. Polnej
pokazuje, że na rynku działają podmioty nieuczciwe, czasem
nieudolne, ale wszystkie kierują się własnym zyskiem, a nie
społeczną odpowiedzialnością biznesu. Należy, pamiętać,
że prowadzący składowisko podmiot może być przedmiotem handlu i
nie jest znany ostateczny podmiot odpowiedzialny za rekultywację
składowiska. Należy więc zakładać ryzyko, że to gmina Wadowice
finalnie może ponosić koszty rekultywacji i likwidacji szkód dla
środowiska spowodowane przez odpady składowane w Choczni.
Twierdzenie burmistrza Klinowskiego, że EMPOL zrealizuje cel
ekologiczny jest przesycone naiwnością.
Cel
społeczny
Równie
ważny jest społeczny aspekt działalności spółki EKO. Nie jest
prawdą, że nie ma związku pomiędzy strukturą własnościową w
EKO, a wysokością opłat za odbiór odpadów jaka płacą
mieszkańcy gmin Wadowice. Relacje rynkowe oparte są na
możliwościach technicznych, lokalizacjach i uwarunkowaniach
prawnych oraz stopnia monopolizacji rynku. Zlokalizowania w
centrum powiatu w Choczni spółka EKO jest priorytetem, nie tylko
dla gminy Wadowice, ale dla wszystkich gmin powiatu wadowickiego. To
tutaj jest najkrótsza droga transportu odpadów. Posiadacz
instalacji do segregacji odpadów i składowiska w tej lokalizacji
zmonopolizuje lokalny rynek gospodarowania odpadami. Spółka Eko
posiada dużą przewagę konkurencyjną w tym rejonie. Potencjalna
konkurencja musi dać wyższą cenę z uwagi na zwiększone koszty
transportu do innych lokalizacji. Zatem, to spółka Eko ma naturalną
skłonność do wygrywania przetargów na odbiór odpadów z gminy
Wadowice i nie tylko. W procesie kalkulacji wysokości stawki opłat
za odpady niezmiernie istotna jest stawka opłat za jaką składowisko
przyjmuje odpady. O wysokości tej stawki decyduje spółka Eko.
Lokalny monopolista, który kieruje się maksymalizacją zysku tak
ustali ceny, by były nieco tylko niższe niż ceny od konkurencji,
bo dysponuje przewagą konkurencyjną. Gmina Wadowice, posiadając
większościowy udział w spółce Eko, nie będzie musiała kierować
się maksymalizacją zysku tylko społecznym odbiorem wysokości
stawki za odbiór odpadów. Panowie z Tylmanowej jasno określili
swój cel jakim jest zrobienie dobrego biznesu na odpadach
mieszkańców i przedsiębiorców. Zatem gmina dysponując
narzędziami do kształtowania ceny na lokalnym zmonopolizowanym
rynku, może dość swobodnie, zgodnie z oczekiwaniami społecznymi,
kształtować wysokość stawki za odbiór odpadów płaconą przez
mieszkańców. Zastosowanie w praktyce klauzuli in house
gwarantuje zrealizowanie celu społecznego.
Wnioski
Sumując to,
wszystko gmina Wadowice nie może sobie pozwolić na lokalny monopol
kierujący się chęcią zysku, bowiem nie gwarantuje to realizacji
celu ekonomicznego, ekologicznego i społecznego. Problemem jest
deficyt kompetencji w organach decyzyjnych gminy oraz struktura
udziałów w spółce Eko. Wynikająca z tego niesamodzielność
spółki Eko jest na rękę obecnemu większościowemu, prywatnemu
wspólnikowi, który ma możliwość kształtowania przepływów
finansowych w ramach konsorcjum Eko Empol. Nadrzędnym zadaniem gminy
powinno być odzyskanie kontroli operacyjnej w spółce poprzez
zmiany struktury właścicielskiej. Optymalnym rozwiązaniem jest
wprowadzenie do spółki okolicznych samorządów i zastosowanie w
praktyce klauzuli in house.
Tylko czy to
nie przerasta burmistrza Klinowskiego i jego Kopra?
Na koniec
ponawiam mój apel o patrzenie na ręce decydentom. Mimo tego, że w
komisjach projekt burmistrza Klinowskiego zaopiniowano negatywnie,
duża liczba niezdecydowanych radnych wstrzymała się od głosu. Nie
pozwólmy im ulec lobbingowi eko zdrajcy Mateusza Klinowskiego i
brońmy interesu gminy Wadowice nie zgadzając się na sprzedaż 49%
udziałów należących do gminy Wadowice. Zapraszam do udziału w
pośpiesznie zwołanej sesji nadzwyczajnej i wyrażenia swojego
sprzeciwu wobec planu totalnej prywatyzacji spółki EKO. W Oświęcimu
i Brzeszczach działają instalacje sortownicze i składowiska
podobne do tych w Choczni i w 100% są własnością samorządów
lokalnych, więc dlaczego w Wadowicach tak być nie może? Nie dajmy
sobie wmówić, że na gospodarowaniu odpadami nie da się zarobić.
Panowie z Tylmanowej przecież nie przyjechali tu dla zabawy w
altruizm.
Pamiętajmy, że w ostatecznym rozrachunku to my mieszkańcy
i przedsiębiorcy lokalni płacimy za gospodarowanie odpadami.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz