niedziela, 11 września 2016

Eko zdrada

Eko zdrajca Mateusz Klinowski dokonał radykalnego zwrotu
chwaląc decyzję swojej poprzedniczki o częściowej prywatyzacji gminnej spółki EKO.
Dziś jako burmistrz Wadowic lobbuje w Radzie Miasta za sprzedażą pozostałych udziałów.
W tle ludzi EMPOLu posiadający prawo pierwokupu udziałów 

i ludzie z IWW patrzący w milczeniu na działania swego burmistrza.
W ostatnich latach w Polsce powstał całkowicie nowy rynek i pole do rozwoju biznesów. Nowe ustawowe regulacje stworzyły rynek odpadów, w tym odpadów komunalnych. Bagatelizowany wcześniej tzw. „śmieć” stał się odpadem, czyli towarem posiadającym znaczną wartość rynkową. Ogromną częścią tej wartości jest przymusowa opłata za odbiór odpadów, jaką musi płacić każdy z mieszkańców i przedsiębiorców generujących odpady, czyli każdy. Ten nowy parapodatek stał się w ostatnich latach polem rozgrywki dla biznesowych drapieżników. Kierujący się własnym interesem przedsiębiorcy, wyczuli dobry biznes i wykorzystują każdą możliwość do osiągnięcia swojego ekonomicznego sukcesu, czyli własnego rozwoju i zysku. Dziś Wadowice po raz kolejny zostają poddane próbie dobrego zarządzania i dbałości o interes gminy. Próbie, której już w 2013 roku władze miasta nie zdały. Czy dziś czeka nas, mieszkańców, bezradne przyglądanie się kolejnej przegranej miasta? Czy wadowiccy radni potrafią dziś wyciągać właściwe wnioski z tej bolesnej nauczki? Czy warto utrzymać Eko?



Trochę historii.

W 2013 roku na początku rozwoju rynku gospodarowania odpadami sprawująca funkcję burmistrza Wadowic Ewa Filipiak popełniła kosztowy dla przyszłości miasta błąd. Choć gmina Wadowice dysponowała doskonałym przyczółkiem na tworzącym się nowym rynku odpadów, w postaci 100% udziałów w spółce EKO prowadzącej segregację i składowisko odpadów w Choczni, nie potrafiła wraz ze swoją ekipą wykorzystać nadarzającej się okazji i dopuściła do przejęcia 51% udziałów w tej komunalnej spółce przez narybek drapieżny w postaci prywatnego podmiotu spółki EMPOL z Tylmanowej. Podmiotu przejmującego lokalne rynki odpadów w wielu regionach Polski. Na kpinę zakrawa fakt, że gmina Wadowice z tytułu utraty pakietu większościowego i kontroli operacyjnej nad spółką EKO nie otrzymała ani grosza. Nie tylko tego przysłowiowego grosza, ale realnie żadnego. Do kasy miasta nie wpłynęło kompletnie nic. To Wadowice miały w przyszłości zapłacić za ten błąd. Już sam ten fakt to zdrada interesu gminy. Jeśli dodać do tego porzucenie realnej możliwości rozwoju spółki i dostosowania jej do nowej sytuacji z 17,5 mln zł finansowaniem z bezzwrotnych środków zewnętrznych, co stanowić miało ponad 55% całej inwestycji, to zarzut kolosalnego błędu w gospodarowaniu majątkiem gminy jest całkowicie zasadny. Ewie Filipiak na pospiesznie zwołanej sesji nadzwyczajnej bez problemu udało się przekonać większość radnych gminy Wadowice do objęcia przez firmę z Tylmanowej 51% udziałów w wadowickiej spółce EKO. Ekozdrada stała się faktem, zegar zapłaty przez gminę Wadowice prawdziwej ceny zaczął szybko odliczać...

Eko zdrada

Archiwalna ulotka dystrybuowana przez Klinowskiego
i środowiska przeciwne częściowej prywatyzacji EKO w 2013 roku. 
Jednym z niewielu radnych, którzy protestowali przeciw tej pośpiesznej prywatyzacji EKO był ambitny i wyrazisty Mateusz Klinowski. Zyskujący na krytyce działań burmistrz Ewy Filipiak polityczne punkty, radny Klinowski wraz z grupą aktywistów z różnych środowisk współorganizował akcje medialnego protestu i na forum komisji miejskiej wyrażał swój stanowczy protest. Dziś z perspektywy czasu, osobiście ja sam, ale i wielu z mieszkańców, może czuć ogromny zawód i niesmak działalnością Mateusza Klinowskiego, który gdy tylko osiągnął swój osobisty cel, zdobył funkcję kolejnego burmistrza Wadowic, dokonał radykalnego zwrotu i zaczął wychwalać decyzję swojej poprzedniczki. Eko zdrajca Klinowski nie poprzestał jednak na pochwałach dla działania poprzedniczki w sprawie prywatyzacji Eko. Korzystając z uprawnień władzy, sam siebie delegował na członka Rady Nadzorczej EKO, a swojego kolegę, który zasłyną bankructwem własnej firmy, Pawła Kopra, wyznaczył na wiceprezesa w tej samej spółce. Choć wielu wierzyło, że to nowa jakość, tak naprawdę była to zapowiedz katastrofy, z której zgniłymi owocami Wadowice muszą się dziś zmierzyć.

Układ Klinowski-Koper+panowie z Tylmanowej

Panowie Klinowski i Koper nie posiadali żadnej wiedzy i doświadczenia w zarządzaniu spółką ani rozeznaniem na nowym rynku odpadów. Jedyną zaletą była ich taniość, czyli niskie oficjalne zarobki i związane z tym oszczędności na kosztach zarządu firmy. Obaj zachwyceni wprowadzaniem nowych porządków na gminnym składowisku odpadów przez większościowego udziałowca, przekonywali opinię publiczną i radnych o świetlanym rozwoju spółki i jednocześnie krytykowali poprzednie jej władze. Wkrótce prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące nielegalnego składowania niebezpiecznych odpadów na wadowickim składowisku. Rzekome nieprawidłowości i przestępstwo miały być popełnione za czasów poprzednich władz spółki. Zakrojone na szeroką skalę śledztwo, z udziałem wielu specjalistycznych służb, doprowadziło do przeprowadzenia gigantycznych prac odkrywkowych wysypisku... i umorzenia śledztwa. Szczegółowe analizy bowiem wykazały, że tajemnicze beczki odkopane na wysypisku zamiast zagrażających życiu i zdrowiu ludzi substancje były pochodnymi farb, które można znaleźć w każdym mieszkaniu. Narracja kolegów Klinowskiego i Kopra legła w gruzach i obaj szybko nabrali wody w usta.

Pierwszy pokaz lobbystyczny

Nazywany w Wadowicach "sprytnym oczkiem" prawnik reprezentujący prywatny podmiot EMPOL
wykazywał się na miejskich komisjach sporą dozą arogancji i wielokrotrnie pouczał wadowickich radnych.
Prawdziwym zaś szokiem dla mieszkańców i radnych okazało się przekazane w maju 2016 roku żądanie większościowego udziałowca Eko spółki EMPOL. Panowie z Tylmanowej (EMPOL) zażądali od gminy Wadowice dofinansowania spółki EKO kwotą 4 mln złotych, ustanawiając sierpień tego roku jako czas ultimatum. Z dodatkowych środków panowie z Tylmanowej chcą wybudować nową nieckę na składowanie odpadów. Zaskoczeni żądaniem miejscy radni na komisji wysłuchali, momentami bardzo aroganckich, wystąpień przedstawiciela EMPOLu, dowiadując się przypadkiem o fatalnym wyniku finansowym spółki za 2015 rok. Choć tani wiceprezes Paweł Koper jeszcze w październiku 2015 roku ogłaszał radnym spory zysk w EKO to firma zamknęła rok stratą. Od tej pory tani prezes Koper nabrał wody w usta i jedyne, co potrafi wypowiedzieć to to, że nie jest upoważniony do wypowiadania się. Reprezentujący EMPOL prawnik stwierdził, że przyjechali do Wadowic by zrobić tu dobry interes. Niestety ani panowie z Tylmanowej, ani broniący ich burmistrz Klinowski nie pokazali żadnych społecznych działań spółki EKO czy EMPOL korzystnych dla gminy Wadowice. Nie pokazali też więzi społecznych, wpierania lokalnych organizacji, imprez itp. Zatem to tylko dobry biznes i ekonomiczne zyski z gospodarowania odpadami generowanymi przez mieszkańców trzyma panów z Tylmanowej w naszej gminie.

Lobbystyczne talenty zaczął za to uskuteczniać pryncypał Pawła Kopra, burmistrz Klinowski. Na publicznym forum komisji, ku zaskoczeniu wielu, burmistrz Klinowski w jednoznaczny sposób wychwalał działania EMPOLu, bardziej przypominając lobbystę panów z Tylmanowej niż dbającego o interes gminy Wadowice burmistrza. Sytuacja była o tyle dziwna, że choć to burmistrz Klinowski jako jedyny władny, nie złożył wniosku o zmianę budżetu gminy wprowadzającego 4 mln zł i Rada Miasta nie mogła oficjalnie przegłosować lub odrzucić wniosku burmistrza. Po kilku miesiącach EMPOL znów zażądał od gminy Wadowice 4 mln złotych dofinansowania dla EKO, jednak przewodniczący Rady Józef Cholewka skierował sprawę do burmistrza Klinowskiego. 

Drugi pokaz lobbystyczny

Połączone komisje radnych obradujące w dniu 09.09.2016.
Większość radnych wstrzymała się od głosu
mimo to wszystkie trzy komisje negatywnie zaopiniowały wniosek burmistrza Klinowskiego.
 
Sprawy nagle przyśpieszyły, gdy Klinowski zdobył przychylną sobie większość w Radzie Miasta i odwołano Józefa Cholewkę z funkcji przewodniczącego Rady Miasta. Nowym przewodniczącym, w budzących wątpliwości prawne okolicznościach, został zwolennik burmistrza Klinowskiego radny Robert Malik. Już po kilku dniach przewodniczący Malik na wniosek burmistrza Klinowskiego zwołał sesję nadzwyczajną, gdzie radni mają przegłosować… zgodę na sprzedażudziałów gminy Wadowice w spółce EKO! Sesja już w najbliższą środę 14.09.2016 roku o godz. 15. Burmistrz Klinowski składając projekt uchwały wyrażający zgodę na sprzedaż gminnych udziałów w spółce EKO uzasadnił go „żywotnym interesem wspólnika” czyli panów z Tylmanowej (!). Warto, więc zadać pytanie czyjego interesu pilnuje burmistrz Mateusz Klinowski? W czasie połączonych komisji komisji szybko okazało się, że burmistrz Klinowski, planując od dawna sprzedaż udziałów gminy, zamówił wycenę wartości spółki. Przedstawiona przez burmistrza wycena szacuje wartość udziałów na 6,5 mln zł. To wycena niższa niż z 2013 roku gdy przed budową nowej instalacji sortowniczej 51% udziałów „sprzedano” za 7 mln zł. Mimo to Klinowski przyznał, że chce za 6,5 mln zł sprzedać gminne udziały w niejasnym trybie. Przyciskany przez radnego Pawła Jansa ujawnił, że chce przeprowadzić ofertę publiczną tyle, że w umowie spółki EKO zapisane jest prawo pierwokupu dla wspólnika czyli EMPOLu. O tym zapisie burmistrz Klinowski dowiedział się dopiero w czasie komisji (!) od radnego Janasa. Widać, więc jak bardzo nieprzygotowany jest Klinowski i mimo to lobbuje za sprzedażą gminnych udziałów i mimo oferty publicznej to EMPOL będzie decydował czy wykupić gminne udziały. Wartość wyceny też wzbudziła kontrowersje u radnych i mieszkańców.

Podpisany przez burmistrza Klinowskiego projekt uchwały,
który wstrząsną wadowicka społecznością i radnymi.
Na połączonych komisjach w dniu 09.09.2016 (materiał wideo z powiatlive.pl  cz 1 i cz 2 ) Klinowski namawiał radnych do sprzedaży udziałów w EKO, uzasadniając że środki ze sprzedaży udziałów zostaną przekazane na gminne drogi i inne inwestycje. Zatem zgodnie z logiką Klinowskiego sprzedając, np. wadowickie wodociągi i gminne nieruchomości pozyskane środki też można by przeznaczyć na gminne drogi, które w ostateczności też można sprzedać i środki przeznaczyć na inne cele. W ogólnej dyskusji znów Klinowski bardziej sprawiał wrażenie nieudolnego lobbysty interesów panów z Tylmanowej niż kierującego się dobrem gminy burmistrza.

Wewnętrznie sprzeczna argumentacja Klinowskiego sprowadzała się do bałamutnego przedstawiania zalet wyzbycia się majątku gminy jako środka do realizacji dwóch celów. Ekonomicznego i ekologicznego. Zdaniem Klinowskiego spółka Eko, której aktualną działalność wychwalał, nie przyniesie gminie korzyści finansowych (!). Ujemny wynik finansowy spółki tłumaczył kosztami przerobu zwiększonego strumienia odpadów (?), jednocześnie podkreślając, że EKO nie ma możliwości samodzielnie startować w przetargach na odbiór odpadów z okolicznych gmin i jest zależna od EMPOLu. Niestety nie powiedział nic co, on jako członek Rady Nadzorczej i jego kolega Paweł Koper jako tani wiceprezes, zrobili by to zmienić i poprawić kondycję spółki. Zdaniem Klinowskiego wystarczy, że spółka będzie prowadzić swą działalność, co gwarantuje miejsca pracy i efekt ekologiczny w postaci segregowania odpadów.


Tło dla Mateusza Klinowskiego tworzyli ludzie EMPOLu w dość arogancki sposób wypowiadający się i pouczający wadowickich radnych. Zresztą sam Klinowski nie stronił od obrażania radnych i gości, wielokrotnie przerywając ich wypowiedzi.

Uzasadnieniem do sprzedaży udziałów gminy
w spółce Eko
 jest zdaniem burmistrza Klinowskiego
 "żywotne zainteresowanie wspólnika"
czyli EMPOLu.
Wypowiedzi radnych wyrażały spore zaskoczenie, a raczej wręcz niedowierzanie, wnioskiem burmistrza Klinowskiego o sprzedaż udziałów gminy w spółce EKO. Wielu z radnych sugerowało, że EMPOL jako inwestor strategiczny nie wykonał swoich zobowiązań wynikających z zawartego porozumienia inwestycyjnego i nie rozumiało przyczyn ujemnego wyniku finansowego za 2015 rok. Najrozsądniej wyraził się radny Paweł Janas wnioskujący o rozważenie innych opcji w tym wycofanie się EMPOLu ze spółki EKO i podjęcia rozmów z okolicznymi samorządami w celu współuczestniczenia w prowadzeniu spółki. Głos zabrali też goście, w tym poseł Kukiz'15 Józef Brynkus, który podkreślił znaczenie nowych przepisów klauzuli in house jako narzędzia do kontroli wysokości opłat za odbiór odpadów. W wyniku głosowania wszystkie trzy komisje negatywnie zaopiniowały wniosek burmistrza Klinowskiego przy wielu głosach wstrzymujących się. Jedyne najwierniejsza z wiernych radna Aneta Wysogląd głosowała za zgodą na sprzedaż udziałów.

Jak Klinowski z Koprem interes gminy reprezentowali?

W tym miejscu warto podsumować dotychczasową działalność ludzi odpowiedzialnych za nadzorowanie, prowadzenie oraz pilnowanie interesu gminy Wadowice w spółce EKO oraz ocenić potencjał tej firmy do rozwoju i generowania zysku.

Słabością samorządu, a nawet szerzej - całej klasy polityczno decydenckiej, jest grzech arogancji i błąd ignorancji. Często ludzie, którzy aspirują do władzy i ją osiągają determinuje tylko ich konsekwencja w realizowaniu swojego ego zwykle w nikłym stopniu połączona z kompetencją do zarządzania złożonymi systemami. Jeśli do tego dołożymy krótkoterminową perspektywę od wyborów do wyborów i cezurę lojalności jako substytut wiedzy to mamy ułomny produkt końcowy nazywany politykiem samorządowym. W skali lokalnej to sprawa Eko obnaża nam tę słabość.



Mateusz Klinowski, nazwany przeze mnie w tym tekście eko zdrajcą, z racji pełnionej funkcji miał nie tylko prawo, narzędzia, fundusze, ale i obowiązek dbania o interes naszej gminy i mieszkańców w spółce EKO. Dlaczego zatem popełnił grzech arogancji i błąd ignorancji, mianując siebie samego na członka Rady Nadzorczej w EKO? Przecież jego wiedza o działalności firm, rynku odpadów, relacjach w biznesie była zerowa. Mimo to nie skorzystał z pomocy fachowca tylko postawił na swoją ignorancję przeciw doświadczonym graczom? Przecież to nie mogło się dobrze skończyć. Jednocześnie to z lojalności swojego kolegi Pawła Kopra, uczynił substytut wiedzy, a z taniości - zamiennik kompetencji. Z bankruta zaś zrobił wiceprezesa spółki, który nie ma w niej nic do powiedzenia. Dlaczego nie ogłosił konkursu na wiceprezesa i nie wybrał fachowca? Czy taką politykę kadrową można nazwać odpowiedzialną? Dziś, gdy burmistrz Klinowski mówi, że rozwijająca się spółka z ogromnym potencjałem nie przyniesie gminie korzyści finansowych to jest to w dużej mierze owoc jego działań i zaniechań oraz pokaz jego nieudolności. Jego kolega Paweł Koper nie mógł być sprawnym wiceprezesem i nim nie jest. Kolesiostwo nigdy nie zastąpi kompetencji. Czas by obaj panowie rozstali się ze sprawowanymi funkcjami. Jeśli osoby kierujące firmą w imieniu gminy nie rozumieją, że to nie tylko wolumen przyjmowanych odpadów określa zysk spółki to nie mają tam co robić.

Czy warto zatrzymać Eko?

Dlaczego warto zatrzymać spółkę EKO i podjąć starania o odzyskanie nad nią kontroli? We wstępie opisałem, że odpad stał się towarem, a gospodarowanie nim stało się rynkiem. Śmieć ma dziś wartość i na tym potencjale dzięki kompetencji gmina jest w stanie wiele zyskać. Nie tylko, gdy spółka zacznie generować zyski, ale też gdy mieszkańcy otrzymają atrakcyjną stawkę opłat za odbiór odpadów. Ze względów ekologicznych i społecznych niezmiernie ważna jest też funkcja kontrolna jaką może sprawować w tej spółce gmina.

Spółka EKO dysponuje terenem, instalacjami i pozwoleniami, których wartość jest ogromna i umożliwia segregację i składowanie odpadów, co zresztą czyni. Wycena wartości niemal połowy tych udziałów na 6,5 mln zł nie oddaje jej prawdziwej wartości i potencjału do generowania zysków. Krytycznym problemem spółki jest jej uzależnienie od EMPOLu, a dokładnie od jego pośrednictwa w odbieraniu od gmin odpadów. Brak samodzielności spółki EKO i nieprzygotowanie jej do startowania w przetargach w gminach to gigantyczny grzech zaniechania ludzi, którzy winni dbać o interes nie tylko gminy, ale i samej spółki Eko. Bez tej możliwości Eko jest jedynie magazynem bez działu sprzedaży. Ani Klinowski ani Koper nigdy nie wyjaśnili dlaczego nic nie robią by to w Eko zmienić.

Przyjęta przez burmistrza Klinowskego, a wynikająca z deficytu kompetencji, strategia „sprzedaj i zapomnij” to ucieczka charakterystyczna dla urzędników obawiających się odpowiedzialności za zadanie, które ich przerasta. Tyle, że jeśli ich przerasta to nie znaczy, że przerasta gminę. Gmina to coś więcej niż niekompetencja decydentów, a sprzedaż majątku gminy najczęściej nie jest najlepszym rozwiązaniem. Prywatyzacja strategicznej infrastruktury komunalnej budzi też olbrzymie opory społeczne. Jakie bowiem społeczństwo ma gwarancje, że Klinowski po sprzedaży udziałów w Eko nie uczyni z kolegi Kopra np. wiceprezesem w innej miejskiej spółce WPWiK czyli wadowickich wodociągach i po roku zaproponuje ich prywatyzacje? Skłonność burmistrz Klinowskiego do wyprzedaży gminnych działek po budzących kontrowersje stawkach jest powszechne znana. Tak jak znana jest wypowiedz z 2011 roku jeszcze wtedy radnego Mateusza Klinowskiego, który winił starostę Jacka Jończyka i radnych miejskich za nie rozważanie prywatyzacji wadowickiego szpitala.

Zastanówmy się jakie cele możemy osiągnąć zatrzymując EKO?

Cel ekonomiczny

Wbrew twierdzeniu burmistrza Klinowskiego spółka jest w stanie generować zyski przez wiele lat. Ze strony EMPOLu gmina podlega swoistemu szantażowi, który wyznaczając, np. sierpniowy termin na decyzje o budowie nowej niecki manipuluje czasem utraty zdolności przyjmowania odpadów przez składowisko. Nawet bez nowej niecki obecne składowisko może działać minimum kilka lat, realizując program nadbudowy wałów. To czas na zmiany w spółce. Nawet w przyszłości, po ewentualnej utracie zdolności do składowania odpadów, będą działać instalacje o statusie RIPOK do segregacji odpadów i kompostowania. Zyski z tej działalności zapewnią spółce przetrwanie i pokryją koszty utrzymania składowiska. Odpady mogą trafiać do Eko z całego powiatu i dopiero po sortowaniu zostać wysłane do wysypisk w Brzeszczach lub Oświęcimiu. To nie jest daleko, więc koszty transportu nie będą wysokie. Mogą też trafić do pobliskich spalarni. Warto zrozumieć, że przyszłością rynku odpadów nie są składowiska, a doskonalenie segregacji i odzysk materiałów zdatnych do ponownego wykorzystania.

Cel ekologiczny

Nie można pominąć też ekologicznego aspektu działania spółki Eko, a dokładnie prowadzenia przez nią składowiska odpadów. Składowanie odpadów, nawet wysegregowanych wiąże się z dużym i długotrwałym ekologicznym ryzykiem dla środowiska w postaci skażenia, szczególnie wód. Przykład porzucenia odpadów na ul. Polnej pokazuje, że na rynku działają podmioty nieuczciwe, czasem nieudolne, ale wszystkie kierują się własnym zyskiem, a nie społeczną odpowiedzialnością biznesu. Należy, pamiętać, że prowadzący składowisko podmiot może być przedmiotem handlu i nie jest znany ostateczny podmiot odpowiedzialny za rekultywację składowiska. Należy więc zakładać ryzyko, że to gmina Wadowice finalnie może ponosić koszty rekultywacji i likwidacji szkód dla środowiska spowodowane przez odpady składowane w Choczni. Twierdzenie burmistrza Klinowskiego, że EMPOL zrealizuje cel ekologiczny jest przesycone naiwnością.

Cel społeczny

Równie ważny jest społeczny aspekt działalności spółki EKO. Nie jest prawdą, że nie ma związku pomiędzy strukturą własnościową w EKO, a wysokością opłat za odbiór odpadów jaka płacą mieszkańcy gmin Wadowice. Relacje rynkowe oparte są na możliwościach technicznych, lokalizacjach i uwarunkowaniach prawnych oraz stopnia monopolizacji rynku. Zlokalizowania w centrum powiatu w Choczni spółka EKO jest priorytetem, nie tylko dla gminy Wadowice, ale dla wszystkich gmin powiatu wadowickiego. To tutaj jest najkrótsza droga transportu odpadów. Posiadacz instalacji do segregacji odpadów i składowiska w tej lokalizacji zmonopolizuje lokalny rynek gospodarowania odpadami. Spółka Eko posiada dużą przewagę konkurencyjną w tym rejonie. Potencjalna konkurencja musi dać wyższą cenę z uwagi na zwiększone koszty transportu do innych lokalizacji. Zatem, to spółka Eko ma naturalną skłonność do wygrywania przetargów na odbiór odpadów z gminy Wadowice i nie tylko. W procesie kalkulacji wysokości stawki opłat za odpady niezmiernie istotna jest stawka opłat za jaką składowisko przyjmuje odpady. O wysokości tej stawki decyduje spółka Eko. Lokalny monopolista, który kieruje się maksymalizacją zysku tak ustali ceny, by były nieco tylko niższe niż ceny od konkurencji, bo dysponuje przewagą konkurencyjną. Gmina Wadowice, posiadając większościowy udział w spółce Eko, nie będzie musiała kierować się maksymalizacją zysku tylko społecznym odbiorem wysokości stawki za odbiór odpadów. Panowie z Tylmanowej jasno określili swój cel jakim jest zrobienie dobrego biznesu na odpadach mieszkańców i przedsiębiorców. Zatem gmina dysponując narzędziami do kształtowania ceny na lokalnym zmonopolizowanym rynku, może dość swobodnie, zgodnie z oczekiwaniami społecznymi, kształtować wysokość stawki za odbiór odpadów płaconą przez mieszkańców. Zastosowanie w praktyce klauzuli in house gwarantuje zrealizowanie celu społecznego.

Wnioski

Sumując to, wszystko gmina Wadowice nie może sobie pozwolić na lokalny monopol kierujący się chęcią zysku, bowiem nie gwarantuje to realizacji celu ekonomicznego, ekologicznego i społecznego. Problemem jest deficyt kompetencji w organach decyzyjnych gminy oraz struktura udziałów w spółce Eko. Wynikająca z tego niesamodzielność spółki Eko jest na rękę obecnemu większościowemu, prywatnemu wspólnikowi, który ma możliwość kształtowania przepływów finansowych w ramach konsorcjum Eko Empol. Nadrzędnym zadaniem gminy powinno być odzyskanie kontroli operacyjnej w spółce poprzez zmiany struktury właścicielskiej. Optymalnym rozwiązaniem jest wprowadzenie do spółki okolicznych samorządów i zastosowanie w praktyce klauzuli in house.

Tylko czy to nie przerasta burmistrza Klinowskiego i jego Kopra?

Na koniec ponawiam mój apel o patrzenie na ręce decydentom. Mimo tego, że w komisjach projekt burmistrza Klinowskiego zaopiniowano negatywnie, duża liczba niezdecydowanych radnych wstrzymała się od głosu. Nie pozwólmy im ulec lobbingowi eko zdrajcy Mateusza Klinowskiego i brońmy interesu gminy Wadowice nie zgadzając się na sprzedaż 49% udziałów należących do gminy Wadowice. Zapraszam do udziału w pośpiesznie zwołanej sesji nadzwyczajnej i wyrażenia swojego sprzeciwu wobec planu totalnej prywatyzacji spółki EKO. W Oświęcimu i Brzeszczach działają instalacje sortownicze i składowiska podobne do tych w Choczni i w 100% są własnością samorządów lokalnych, więc dlaczego w Wadowicach tak być nie może? Nie dajmy sobie wmówić, że na gospodarowaniu odpadami nie da się zarobić. Panowie z Tylmanowej przecież nie przyjechali tu dla zabawy w altruizm. 

Pamiętajmy, że w ostatecznym rozrachunku to my mieszkańcy i przedsiębiorcy lokalni płacimy za gospodarowanie odpadami.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz